sobota, 31 grudnia 2011

11/12

podsumowanie roku czas zacząć!


muzyka.

było kilka dużych odkryć. największym z nich jest:

the naked + famous

musiałem dużymi literami. jest to tak dobry zespół, że aż brak mi słów. debiutancka płyta jest cudowna. cała. wyjątkowy, wyśmienity, wspaniały zespół.
a poza tym: coldplay, hey (dwa koncerty zaliczone), baroness (taki sludge), skrillex (i inne dubstepy), thrice, the joy formidable, kasabian, tenhi, the lonely island oraz phantogram.

płyta roku - passive me, aggressive you (tn+f, 2010) i the path of totality (korn). warto też wspomnieć o:
mylo xyloto - coldplay
wasting light - foo fighters
the hunter - mastodon
dum spiro spero - dir en grey
nieważne jak wysoko jesteśmy... - myslovitz

piosenki roku znajdują się na wyżej wymienionych płytach :)

pierwsza piątka w ilościu odsłuchań to:
mastodon - 1700+ odsłuchań
coldplay - 1700+
myslovitz - 1600+
brand new - 1500+
the naked + famous - 1300+

podsumowując: muzycznie - bardzo udany rok. dodatkowo dobre koncerty (korn, hey, myslovitz). żeby kolejny nie był gorszy :)


życie.

- trzeba zacząć od tytułu inżyniera zdobytego przeze mnie w lutym. po jego zdobyciu na uczelni jest już tylko gorzej. ale damy radę,
- druga sprawa - prawo jazdy kategorii b - za pierwszym podejściem. wspominam mile,
- ponad 800 km przejechanych na rowerze - z tego jestem bardzo dumny. no i biegałem,
- nie znalazłem kobiety mego życia (a mamusia już o wnukach wspomina :p),
- bardzo dużo bardzo dziwnych rozmów z pewną kurą (jeśli to czytasz, znaczy że jestem głupi. bardzo :p).
- otworzyłem dwa nowe blogi: muzyczny i fotograficzno/obrazkowy

no i to chyba tyle z tych najważniejszych rzeczy. 2011 był rokiem zdecydowanie na +


seriale/filmy.

the killing, american horror story, game of thrones i suits to najlepsze nowości tego roku. gorąco polecam. ze starszych seriali wybijają się: sons of anarchy, the big bang theory, desperate housewives i south park. było ich więcej, ale te są zdecydowanie najlepsze.

filmy które pamiętam (zakładam, że pamiętam najlepsze :p) to: finał pottera, scream 4, super 8, the rite, source code, sucker punch i kac vegas/bangkok 2.


a teraz...
more to come. soon.

czwartek, 29 grudnia 2011

poświątecznie

komputer z którego mógłbym coś napisać ucieka za godzinę, więc kiepsko.
z nudów spróbuję napisać coś z komórki :)

jeśli się nie uda, zapraszam w sylwestra.
już teraz wszystkim życzę hucznej imprezy!


//edit 01.01.2012

te święta były lepsze od ostatnich. zacznijmy od prezentów :)
maszynka do golenia od brauna, nowe zimowo-trekkingowe buty od alpinusa. czerwony zamsz nie pasuje mi do niczego, ale buty są po prostu zajebiste!
ścieralny długopis, siakieś kosmetyki, tona słodyczy i kasa od rodziny.
do tego trzeba dodać prezenty, które sam sobie kupiłem: granatowe spodnie slim fit (pierwsze w życiu i jestem zaskoczony z tego jak bardzo mi się podobają), bezpalcowe rękawiczki i koszula z h&m. a wcześniej czarna koszulka "z księżycami" i szara, gruba bluza z czarnym "futerkiem" z reportera.
no i czarna nerka dakine.


no i chyba to wszystko co będę pamiętał. smutne? nie. nie wydarzyło się nic szczególnego lub złego, a wiadomo że pamięta się właśnie takie rzeczy. nie przejadłem się, nie chorowałem, dostałem 3 piwa u ciotki - po prostu dobre święta :)


a co po świętach?
bar i wizyta u k. + tona pierniczków.
i znowu bar. driny z carrefoura i pierniczki o.
a później kino (dkf.melancholia).
czas podsumować rok 2011

środa, 14 grudnia 2011

u.s.

naszło mnie na słuchanie radia. ze względu na to, że polskie stacje lubują się w dodach/gosiach andrzejewicz itp. pomyślałem soboie - to może kroq? (kilka lat temu ich słuchałem, odkryłem m.in. check my brain - alice in chains).

jak pomyślałem, tak zrobiłem. okazało się, że od tego roku stacje radiowe w stanach nadają jedynie na terytorium u.s.a. udało mi się jednak przezwyciężyć tę niedogodność i od 2 dni słucham radio.com
w radiowej aplikacji dodałem sobie do ulubionych: kroq, yahoo uber indie i christmas 102.1 cleveland (czasem lecą mega świąteczne kawałki z lat 50-60).
no i tak sobie słucham. byłoby na maxa przyjemnie, gdyby nie ciągłe niewyspanie i milion sprawek do zrobienia.


dotychczasowe odkrycia: the wombats i yellow ostrich - do posłuchania poniżej, na moim hypemachine. więcej: sukcesywnie na muzycznym blogu.


no i wczoraj właśnie usłyszałem w radiu (kroq): amerykański men's health wybrał najseksowniejszą kobietę wszech czasów. padło na "moją" jeni aniston. w pełni zagdzam się z tą decyzją! na potwierdzenie jedna z nowszych, fotek podesłana przez g.

dodatkowo zacząłem oglądać przyjaciół (friends). znowu. 10 sezonów po ~24 odcinki po raz trzeci :) na dodatek w hd!

niedziela, 11 grudnia 2011

10/11

to była długa i w 99% dobra noc :)

1. barcelona wygrała. nikt nie udawał, sędzia nie pomagał, czysta gra. chorzy ludzie i tak znajdą pewnie jakiś powód dzięki któremu wygrali. zdalnie sterowana piłka, podmuchy wiatru aż z barcelony lub magnesy za bramką. haters gonna hate.

2. na wcg w korei polski team wygrał w cs'a. w lol'a zajęliśmy drugie miejsce - co i tak jest wielkim sukcesem (pierwszy turniej zespołu).
przed nami jeszcze finał w fifę i mecz o 3 miejsce w jakiejś dziwnej grze. ciekawy jestem jak odbywa się dobór drużyn w fiife. żeby mecz był wyrównany, powinni grać tym samym klubem, ale to moja opinia.
//wygraliśmy tylko w cs'a.

3. trochę przespałem koncert: kroq almost acoustic xmas. trudno :) jutro grają naked + famous - nie przegapię.
na plus - w stosunku do poprzednich lat bardzo poprawili jakość streamu.
//poniedziałek rano:
the naked + famous, foster the people, cage the elephant. czekam.

4. blizzard pokazał pełny cinematic do diablo 3. rozpływam się. ta gra będzie hitem roku 2012, jest to pewne jak w banku (o ile to powiedzenie ma jeszcze sens ;p).




5. w ruch poszły 2 piwerka i energol. iść spać czy nie?



tak na podsumowanie :)

wtorek, 6 grudnia 2011

dark prince and the yellow, yellow world


obudził się.
otworzył oczy. z przykrością stwierdził, że noc już się skończyła. spojrzał na zegarek.
na czarnej tarczy wybiła 13. 31 dzień miesiąca. po krótkiej gimnastyce zjadł kromkę czarnego chleba i wziął prysznic. pozbył się także z twarzy czarnego, gęstego lasu. ubrał się: czarna bielizna, skarpetki, bluza i spodnie. buty szaro-czarne z pomarańczową podeszwą, na głowie trochę siwych włosów. był gotów.

wyszedł z pokoju. gdy tylko pojawił się w polu widzenia kota współlokatorki, sierściuch w panice zaczął uciekać. przebierał czterema łapkami jakby uciekał przed śmiercią. książę nie spodziewał się takiej reakcji zwierza, prawie zaczął przepraszać jego właścicielkę.


--------------------------
gdy tylko wyszedł na zewnątrz, książę kazał słońcu schować się za grube chmury. okazał łaskę, mógł zabić.
szedł chodnikiem. ciężki, rytmiczny krok dało się wyczuć z kilkanastu metrów. żółte kałuże rozstępowały się przed nim. te stawiające opór zostawały natychmiast rozdzierane w strzępy - wydając przy tym głośny szelest: dźwięk wielkiego bólu. ich części fruwały na boki.

nad jego głową pełno było dziwnych, żółtych chmur. unosiły się one magicznie wokół czarnych pni i konarów drzew. szumiały one delikatnie, a przy silniejszym podmuchu wiatru zaczynało z nich padać. niektóre krople wirowały z wiatrem, inne swobodnie padały mu pod stopy. pomiędzy nimi szybowali jego czarni, skrzydlaci pobratymcy.



----------------------------------------------------------------------
wracając do domu przystanął na chwilę, popatrzył w górę. o tej porze wszystko było już pomarańczowe, nawet te wcześniej żółte obłoki. na ich tle ukazywała się teraz nieskończona i przenikliwa czerń. słońce umarło, skończył się dzień.
czarny książę uśmiechnął się do siebie. kolejna noc przed nim.

sobota, 3 grudnia 2011

zapytanie

a co u ciebie? - zapytał. po chwili dodał - jak ty wyglądasz? zmęczony jesteś?

no właśnie, co u mnie? dlaczego jestem zmęczony?
cała noc przede mną, postaram się odpowiedzieć z samego rana.


//edit 4.12.2011 2:20:02
no i gdzie te odpowiedzi? hę?


//edit 2 5.12.2011 14:41:14

szukam inspiracji do napisania kolejnej "historyjkowej" notki. idzie mi źle :p znak to, że trzeba się dziś napić!
jutro mikołaj, kupię sobie prezent :)
słucham nowego chevelle i jest całkiem dobre. hats off to the bull.

//edit 3 6.12.2011 00:44:00

wziąłem się troszkę za siebie i skończyłem notkę o czarnym.
po prawie tygodniu odpisał mi mój (mam nadzieję) przyszły promotor! idę na spotkanie w środę. w mikołajowy wieczór wkleję notkę.
definitywne przejście na tryb nocny.
once again dark prince is coming

niedziela, 27 listopada 2011

reality

nie nadaję się do tego świata.

dlaczego gdy coś komuś wychodzi, to się go gnoi, szuka dziury w całym. mówi się, że pomogły mu okoliczności lub błędy innych.
a jeśli powinie się noga to automatycznie się wyśmiewa, miesza z błotem. że niby "prawda wyszła na jaw" czy coś w tym stylu.



nie rozumiem tego, nie potrafię ogarnąć. jest mi szkoda takich ludzi(?), współczuję im.
nie chcę żyć w takim świecie.


chciałbym, żeby panowanie przejęły osoby myślące jak ja. osoby którym nie sprawia radości ranienie słowami i czynami. osoby które myślą i które nie robią innym tego, co im nie miłe.
bo do tego wszystko się sprowadza.

łatwo jest gnoić i wyszydzać kogoś innego. ale gdy zaczynają robić to tobie, nie jest już tak miło. rodzi się nienawiść i chęć dojebania komuś innemu. tylko po co?

oczywiście osoby te nie zdają sobie sprawy, że sami korzystają z cudzej pomocy i cudzych błędów. według nich wszystko osiągają sami, bo są taaacy zajebiści.



nie nadaję się do tego świata, nie chcę w nim żyć. ale będę. postaram się wynieść z niego wszystko co najlepsze. dla wszystkich.

poniedziałek, 14 listopada 2011

dylemat

jedyne na co mam ochotę, to się najebać - ale wiem że nie powinienem.


//edit

idę po notatki.




i po browary :D

czwartek, 3 listopada 2011

spooky

długi weekend za nami (jeden z wielu dla mnie). miało być strasznie i klimatycznie i nawet się udało.

przez kwestie finansowe olałem całkowicie maratony w multikinie i heliosie - zrobiłem im konkurencję. przyszedł jeden widz i nic nie zarobiłem ;] w repertuarze było:

- pierwsze odcinki the walking dead (season 2)
- pierwsze odcinki nowego, świetnego serialu: american horror story (miazga!)
- super 8

nie było popcornu, ale było taniej i z większą ilością % we krwi :p
gdzieś w międzyczasie sklejałem kolejną notkę. mam nadzieję że do weekendu się z nią uporam; a męczy mi głowę chyba ze 2 tygodnie. łazi i łazi za mną, spokoju nie daje.


na koniec podsumowanie akcji: wasze zdrowie.

wypadła bardzo dobrze, na każdą głowę po 3 lub więcej. nie pamiętam szczegółów tamtego weekendu :D
wszyscy będą zdrowi jak konie!

niedziela, 30 października 2011

more

witam po przerwie.

tych kilka dni poświęciłem prawie w całości mojej nowej miłości. otóż - oprócz umieszczania w internecie ulubionej muzyki (psychomusic), bloguję/rebloguję także na portalu tumblr.com


bardzo proste i intuicyjne cacko (to nic że 3 dni szukałem odpowiedniego szablonu).
bawi mnie to, wręcz cieszy.
bywa że wzrusza i podnieca ;]
są tego miliony. od cycków, przez zachodzy słońca, światełka, święta, krajobrazy, portrety, rowery, motoryzację, zwierzęta, po księżyce i kosmosy. dla każdego coś. naprawdę.

art-graphics (grafika to sztuka) - skąd taka nazwa? ano z wikipedii, hasło grafika.
zaznaczam też, że moje serce - punkt centralny - dalej tkwi tutaj, na naszym pięknym blog.pl

jeśli macie chwilę czasu i ochoty - zapraszam serdecznie. uwaga, uzależnia - na ten przykład: dziś podczas wyścigu f1 prześledziłem 280 stron pewnego tumblera. nie żałuję, znalazłem kilka perełek do kolekcji.

dark prince is coming

poniedziałek, 24 października 2011

przyjaciółka - debata

krótka piłka - nie istnieje przyjaźń damsko - męska. a przynajmniej taka szczera i prawdziwa.
oczywiście ważne jest także jak kto definiuje przyjaźń.

jedna ze stron zawsze ma nadzieje na coś więcej. czasem musi upłynąć dużo czasu żeby dotarło to do którejś z nich.
jestem na 100% pewien, że przynajmniej raz zastanowi się jakby to było z nim/nią; czy to wszystko tylko przyjaźń, lub czy oczekuje czegoś więcej?



no i nie ma chyba kobiety, której nie przeszkadzałaby bliska koleżanka męża (no, chyba nie ma). działa to również w drugą stronę.

kiedyś porwę się na notkę o przyjaźni, na pewno.
będzie długa.

środa, 19 października 2011

weekend

dziś inaczej niż zwykle



jeśli chcesz żebym wypił twoje zdrowie w ten weekend - wpisz się do tej notki.
to takie proste! :]



na każdą osobę gwarantuję jedno piwerko, nikogo nie pominę.
weekend zaczynam w piątek po 11, kończę we wtorek o 7 rano.
nie chcecie chyba żebym był trzeźwy przez ten czas, prawda? ma być impreza, odwiedziny kumpla, no i wczoraj miałem imieniny.


do weekendu i na zdrowie!

sobota, 15 października 2011

jak kot z ...

ostatecznie kraków nie wypalił. jemu (g.) jednak się nie chciało, ja zaś zostałem poproszony o pożyczkę. nie odmówiłem.
to chyba dobrze. stówa nie wydana, dziewczyny się nie obrażą.


---------------------------------------------------------------------------------------------------
na poprawę humoru (bo jednak trochę chciałem pojechać) poszliśmy na maraton koterskiego do multi. dzień świra - klasyka (chyba czwarty raz widziałem), wszyscy jesteśmy chrystusami - dobry (też już widziałem), ale baby są jakieś inne - raczej kiepsko. dlaczego?

1. osoba pisząca scenariusz na 99% została skrzywdzona w dzieciństwie i przedstawia nienormalne sytuacje jako coś naturalnego. smutne.
2. nie zgadzam się z wieloma poglądami przedstawionymi w tym filmie.
3. cytaty z dnia świra. (cytowanie swojego filmu - awesome ...)
4. brak kondrata, za mało młodego koterskiego.

generalnie - dobre momenty równoważyły te złe. film traktuje o babach, nie o kobietach. pokazuje także jak niewiele czasem dzieli taką babę od faceta.
ale.
podczas tych "złych" momentów naprawdę miałem ochotę wyjść z sali. i właśnie przez nie mam negatywne nastawienie do tego filmu. żenada i trochę skucha na maxa.
po tym filmie wciąż myślę o schabowym. kotlecie.


--------------------------------------------------------------------
tylko baśka może wpaść na to, żeby dzwonić do mojej współlokatorki i pytać, czy rodzice nowego chłopaka nie mogliby przenocować w jej pokoju. z kotem. gdy one rozmawiały przez telefon, zrobiliśmy z chłopakami mega facepalma.

dostała zgodę, bo nasza koleżanka ma dobre serduszko. ja bym się nie zgodził.

to jeszcze dodam, że próbowała mi podnieść czynsz. powiedziałem że się nie zgadzam, bo przed wakacjami pytałem czy będzie podwyżka. powiedziała że nie. od jednego chłopaka ciągnie chorą kasę za pokój o połowę mniejszy niż mój. od stycznia +50 zł. od koleżanki będzie sępiła kasę za wrzesień, mimo że jej tu nie było. widocznie bagaże też zużywają energię/wodę.

- baśka, why?
- for money!
-__-
tak więc ostatnio żyjemy z właścicielką jak kot z baśką. czy tam z psem.

czwartek, 13 października 2011

m

na którymś z wykładów olśniło mnie - w przyszłości chcę być będę takim rickiem rubinem/rossem robinsonem. będę rozmawiał z zespołami, słuchał ich pomysłów, kierował na odpowiednie tory.
niczym semafor.
"najbardziej wrażliwa muzycznie osoba zaraz po zespole" - takie określenie usłyszałem. co jeśli byłbym bardziej wrażliwy? mógłbym być.

jednocześnie słuchaliby się mnie realizatorzy i wytwórnia.

tylko jak tam dojść? do samego szczytu. do najsłodszych, najrzadszych i najtrudniej dostępnych owoców?
no właśnie.


-------------------------------------------------------------------------
do internetu wyciekł nowy singiel korna (feat. skrillex & kill the noise) - narcissistic cannibal - brzmi dobrze. bardzo (mimo tego, że to rip z radia). prawdziwy korn groove, z wytłuszczonym klangiem fieldiego i solidną porcją dubstepu/drumbassu/electro. trochę podnośle, trochę szalenie.
prekursorzy nu metalu stworzyli coś nowego i pięknego. potrafili zaskoczyć raz jeszcze. premiera płyty the path of totality 6 grudnia.
na 100% będzie do odsłuchania na moim muzycznym blogu (gdy tylko będzie lepsza jakość).

wtorek, 11 października 2011

chill

blog w końcu działa normalnie, chwalmy pana!

straaaasznie wkręciłem się w londyński indie band - life in film. zespół pracuje nad debiutancką płytą, jednak na youtube jest kilka piosenek - a nawet jeden oficjalny teledysk. do tego, kilka naprawdę dobrych występów akustycznych. poezja.
momentami przypominają brand new.

+ barwa
+ akcent
+ ekspresja
+ słowa
+ muzyka

- nic

dziękuję bardzo mojej współlokatorce, dzięki której mogłem ich odkryć.
do posłuchania na moim muzycznym blogu - zapraszam. fajne jest też to, że niektóre video mają tylko ~200 odtworzeń, w tym 10 moich. ale ze mnie hipster jebany ;p

-------------------------------------------------------------------------------
dziś miałem pierwszą seminarkę, wypadła nie najgorzej. w tym semestrze jeszcze 3 wystąpienia publiczne.
kupiłem nawet piwo żeby oblać ten wielki sukces, tylko pojawił się jeden problem: po obiedzie (około 17:00) poszedłem spać i wstałem po... 22 ;] w zasadzie zaraz znowu idę spać - więc szkoda tak pić wiedząc, że nie będzie czasu na następne.

w weekend kraków. "no drama" mam nadzieję.

chill da fuck out

sobota, 8 października 2011

poranki - debata

poranki są piękne, jeśli dzień wcześniej pójdzie się spać o normalnej godzinie.
wtedy - rano - jest ochota na krótką gimnastykę, serial i dobre śniadanie.

w przeciwnym wypadku zdycham, chcę umrzeć. nie pomaga nawet prysznic.
o porankach dzień po nie wspominam ;p


jak wygląda zwykły poranek?
wyłączenie budzika, włączenie kompa, rozciąganie, mycie, śniadanie, serial.

piątek, 7 października 2011

nom-tober

wtorkowe kabarety - włodkowica 21 - chu-je-nia. cena piwa x4, brak tramwaju (jakaś awaria/wypadek) spowodował spóźnenie - czyli brak miejsca siedzącego w miejscu zdatnym do percepowania (jednym słowem - było chuja widać/słychać). starszym ludziom kasę zwrócili, nam nie. bo po co.
guuuuuuurl please.

zmyliśmy się więc do mnie na pizzę i piwo. posiedzieliśmy, posłuchaliśmy i poszli.



------------------------------------------------------------------
wczoraj real, zakupy na 2 sałatki i obiad dzisiejszy. salad story w sobotę, może ktoś przyjdzie, może nie. dziś tuńczyk z papryką, pieczarkami, cebulą, serem - jakiś taki bełt, zobaczę czy dobre.

hit dnia dzisiejszego - da grasso przy polibudzie! hurra!
jakoś tak o jedzeniu wyszło. w sumie to głodny jestem. idę coś zjeść ;]

//edit: wyszło całkiem, całkiem.

piątek, 30 września 2011

kataklizm - debata

generalnie - każdy człowiek który posiada odrobinę rozsądku i instynktu przetrwania boi się kataklizmu. czy to huragan, czy tsunami/wulkan/śnieżyca/pożar/tornado/powódź/trzęsienie ziemi. próby zabezpieczenia się i ewakuacja ludności to dobre działania, wręcz konieczne. przecież dzięki nim chronimy ludzkie życia i zabytki kultury.


czy w sytuacji zagrożenia życia potrafimy racjonalnie myśleć?
myślę że większość nie potrafi. sam nie wiem w której grupie się znajduję.


czwartek, 29 września 2011

tak nie/zwyczajnie



drzewa płoną
wiatr rozprzestrzenia żywioł na całe osiedle


obłoki dymu pędzą po niebie
dzieci biegają, bawią się ogniem


skaczą po nim, rzucają nim w siebie
okropnie się pobrudzą









wieje wiatr, chmury płyną, drzewa gubią liście. bawią się nimi dzieci.

tattoo - vol.2

plecy

-


-


-


-

wtorek, 27 września 2011

d3

early 2012
it's ok
i'll wait


niedziela, 25 września 2011

goodbye & powroty part 2

----pisana w niedzielę----


dziś żegnam swe rodzinne miasto. wakacje były udane, mile będę je wspominał.

nauczyłem się prowadzić, zdałem egzamin i chętnie bym już pojeździł :)
odkryłem dwa mega-zespoły: coldplay i queens of the stone age. bardzo, bardzo się cieszę.
na rowerze przejechałem w sumie 800+km - przez prawo jazdy nie było czasu na 1k. rekord postaram się pobić już za rok.

żegnaj rowerze, samochodzie. żegnajcie znajomi. do zobaczenia wkrótce.

nadeszła piękna jesień, w słońcu wręcz upalna.
powrót do wrocławia - już (oby) w poniedziałek rano. w końcu. ponoć jakieś zmiany na mieszkaniu; ciekawe, ciekawe.
na uczelni poniedziałek wolny, w piątek kończę o 11. może robota na weekendy, może full opierdalańsko ;p



czwartek, 22 września 2011

rozmowy

1. the instructor
- halo?
- hej, psychosocial mówi. jakie piwo lubisz?
- <salwa-super-nie-do-powstrzymania-śmiechu>, zdałeś!
- oczywiście że tak! jak mógłbym nie zdać mając takiego nauczyciela?
- <wyrazy zadowolenia i gratulacji>, to teraz sobie wszystko pozałatwiaj tam w wordzie.
- już załatwiłem przecież.
- to jeszcze raz gratuluję.
- dzięki, ale ja z tym piwem, to serio, kiedy będziesz na placu?
- do 15.
nie chciałbym się narzucać, ale wolałbym deluxa :)
------- na placu ------
- siema!
- hej!
- generalnie sam chciałem zaproponować flaszkę, ale mówiłeś kiedyś że dużo nie pijesz, więc pomyślałem o piwie.
- wiesz, flaszka jednak szybciej pójdzie :D
- wiem, wiem :D
- bardzo się cieszę że zdałeś, zasługiwałeś no to. opowiadaj...
- ...
- wiesz co, odwieziemy cię. wsiadaj.
pamiętaj, szanuj to prawo jazdy. ciężko go zdobyć.
- oj, ciężko. dzięki wielkie za wszystko, trzymaj się!

2. mother
- no mamo, zgaduj.
- nie wiem.
- za 3 tygodnie mam termin.
odebrania plastiku!
- naprawdę?! gratuluję!

3. father
- no cześć tato, powiedz mi: co masz w barku?
- zdałeś! haha świetnie, gratuluję! w barku nic ciekawego nie ma, ale w sklepie coś się znajdzie.

4. friends
100 tysięcy smsów, rozmów na gg oraz odwiedziny czwórki.
it's time to say goodbye to our beloved summer


konkluzja
z perspektywy całego dnia najbardziej cieszę się z salwy super śmiechu radości mojego instruktora, który nauczył mnie wszystkiego. nie spodziewałem się takiej reakcji.
krzyśku, niech ci ziemia lekką będzie. zdrowie dobrego nauczyciela i zdolnego ucznia! :)
dziękuję wszystkim którzy przyczynili się do takiego finału sprawy.

niedziela, 11 września 2011

9/11

bardzo surowa i niedopracowana wersja.
hołd wszystkim rodzinom dotkniętym tragedią.
----------------------------------




w pośpiechu wybiegasz z pracy. wiesz tylko, że twoja żona akurat tego dnia była w tym budynku.


gdzie on może być? u pawła, na pewno u pawła.
- halo, pani pomnikowa? mówi ojciec kamila.
- tak, pan cecuła? kamil jest u nas, oglądają z pawłem telewizję, i właśnie się dowiedzieli co się stało. przyszłam za późno.
- proszę dopilnować żeby został w domu, będę za 10 minut.

----------------------------------

- wsiadaj kamil, jedziemy do siedziby jej firmy. trzeba mieć nadzieję. może zdążyła wyjść.


----------------------------------

siedzisz przy kominku popijając whisky i zatapiając się w muzyce.
zauważasz, że stoi w drzwiach.

- to była ulubiona płyta twojej matki.
w jego oczach pojawiają się łzy.
- czego ci nalać?
- to samo co sobie.
siedzicie na dwóch końcach kanapy słuchając w kółko tego samego albumu.
on w końcu zasypia. przykrywasz go kocem i sam też idziesz spać.


-------------------------------------

- tato, dlaczego śpisz w gościnnym?
szybko wycierasz łzy.
- nie mogłem zasnąć w naszej sypialni.
- tato?
- słucham synu.
- co teraz będzie?
- wiem że to ciężkie i trudne. wiem. damy sobie radę. spójrz na siebie, jesteś już mężczyzną. będziemy sobie pomagać jak najlepsi przyjaciele. we wszystkim, obiecuję. a teraz idź spać, już prawie czwarta, a o 12 musimy iść do...
- ale... ale ja nie chcę. boję się trochę. co jeśli ciebie rano nie będzie?
- nie bój się, nigdzie się nie wybieram - całe życie przede mną, razem z tobą. wszystkiego cię nauczę, pokażę co tylko będę mógł. odnośnie jutra, jeśli nie chcesz, nie musisz być na stypie. spotkaj się z przyjaciółmi lub zaproś ich do domu. spędź ten dzień jak tylko chcesz. i nie ma mowy o żadnej żałobie, matka z pewnością by tego nie chciała.

środa, 7 września 2011

wrześniowo

I

zmęczenie, lecz nie czas jeszcze na odpoczynek.
nie poddawaj się, walcz.
nie patrz w przeszłość, nie przewiduj też przyszłości.
daj z siebie wszystko i czekaj na reakcję innych.
może się zaskoczysz.


II

myslovitz

III

jesień nadeszła, nie mam siły się nią cieszyć.
ta przyjemność dopiero po 22 września.

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

freedom

brakowało mi bloga.

w dniu dzisiejszym odzyskałem całkowitą wolność internetową. mogę oglądać/czytać/pisać co tylko chcę bez szeryfa moralności wyglądającego zza pleców.

wolność powróciła także na fronty głośnej muzyki i ulubionych seriali! oh ah.

---------------------------------------------------------------------

sierpień upłynął mi pod znakiem roweru (przejechane 760 kilometrów w tym roku, cel - 1000) i wczasów w krakowie.
chyba jakieś sparwozdanie z tego będzie
a na koniec - 31 sierpnia pierwsza jazda.

czwartek, 11 sierpnia 2011

prośba/urodziny 2011

wypijcie moje zdrowie w ten weekend - 23 urodziny to nie byle co!

//edit 12.08: d-day

prawdziwe oblewanie już za nami - środowy grill udany tak samo jak czwartkowy ból głowy.
dziś po powrocie z roweru wchłonę pewnie symboliczne piwko, a w niedzielę na górkę (tę co wcześniej ;p)

//edit 16.08: d-day + 4

niedziela była intensywna. górka (leżenie i patrzenie w niebo), bar, mecz (barca vs. real) no i muzyka do 2 w nocy.
5 browarów, 1 pizza i chipsy. miło

napisałbym coś więcej, ale totalnie nie ma warunków.

dziękuję wszystkim czytelnikom! ;]

sobota, 6 sierpnia 2011

dzień piwa

inaczej:

popołudnie spędzone we trójkę: 2+1, gdzie "1" to ja. panorama na miasto, koce, piwo, chipsy, słońce i muzyka.

inaczej:

tak właśnie wyobrażam sobie spędzanie czasu z bliskimi. usiąść na szczycie górki - ponad betonem i codziennością - wśród traw i białych kwiatków. ona zrywa kilka, siada i wylewa piwo. spodnie mokre, dupa mokra - my w śmiech. potem suszenie "mokrym do słońca", głupie telefony od młodej i inne śmieszne opowieści.

inaczej:

tak sobie siedząc i milcząc, słuchamy brand new, coldplay, oglądamy ewolucje szybowcowe i zadymioną okolicę. magiczna atmosfera.
chmury zawieszone na drutach telegraficznych i zachód słońca.


tak to się wszystko przeplatało tego popołudnia.

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

deszcze niespokojne

kolejny dzień pada. ale nie narzekam - aktualnie pogoda odpowiada mojemu samopoczuciu. nic nie chce mi się robić, na nic nie mam ochoty.

praktycznie cały weekend przeleżałem słuchając muzyki. mimo tego, dziś wstałem dopiero o 10:30. umyłem się, zjadłem śniadanie słuchając brand new. czuję się taki wypoczęty i spokojny.

naszło mnie także na dziwne przemyślenia, ale to temat na inną notkę.

-----------------------------------------------------------------------
nocami nawiedzają mnie przeróżne sny.

w jednym z nich uczestniczyłem w egzorcyzmach mojej siostry. tak się jakoś stało, że w pokoju zostałem z nią sam na sam - no i oczywiście wtedy zaczyna się dziać. na twarzy ma jakąś chorą maskę i patrząc mi w oczy uciska nią na moje zęby. gdy zaczęło boleć - obudziłem się.

drugi - nocą dojeżdżałem tramwajem na rondo reagana. po otwarciu drzwi rozległy się strzały - jakaś psychopatka strzelała z pistoletu do ludzi. wysiadłem z tramwaju i uciekłem w stronę budynków polibudy (nie wiem jak). pani kontynuowała strzelanie na przejściu dla pieszych pod grunwaldzki center. zacząłem ją wyzywać od najgorszych żeby zwabić ją w miejsce w którym nie będzie ludzi. pobiegła za mną, dwa razy do mnie strzelała. skręcając w norwida krzyknąłem: "mnie nie zabijesz frajerko". słyszałem jak się zbliża. gdy tylko wyłoniła się zza rogu budynku dostała kosę, pistolet upadł gdzieś daleko. zadzwoniłem na 911, policja przyjechała, wariatka zginęła przy próbie ucieczki. potem jakiś komunikat z radia: "[...] chora psychicznie kobieta zabiła wczoraj w nocy 27 osób. do jej pojmania przyczynił się 22-letni student politechniki [...]"

piątek, 29 lipca 2011

23:21


notka jeszcze głupsza niż poprzednia. (czasem można wkleić totalne pierdoły ;p)

otuż pragnę ogłosić, że jest świetnie. rowerowe zmęczenie wysokie, za oknem pada i prawie już tu zasypiam. znaczy się wieczorny czill na maxa.

jutro w końcu będzie czas na odwiedziny ulubionych blogów.
w planach także - poznanie nowych zespołów: foster the people, ...and you will know us by the trail of dead, friendly fires, glasser, the kills i może coś więcej.

pozdrawiam
nighty night

from interwebs

1. joker w formie


2. true, true


3. ja tam lubię swoje imię. żart wyborny.


4. epic

poniedziałek, 25 lipca 2011

piwo i nie tylko

jakoś w tamtym tygodniu atak na bar ze starą paczką. miło było znowu się z nimi zobaczyć i razem pośmiać. mamy zaplanowane wypady do rzeszowa i nad solinę by, jakby to ująć, nakurwić się w doborowym towarzystwie. bo z nimi to chyba najlepiej ;p

do meczu śląsk - dundee też piwo. przeszliśmy dalej! mam nadzieję że wszystkie 3 drużyny przejdą do faz grupowych lm i le. trzymam kciuki.
ps. 21 sierpnia zaczyna primera division.

porą wiosenną zdarzyło mi się poznać pewną dziewczynę. dziwnym trafem wpadamy na siebie co raz częściej. jest przyjemnie, na dodatek zaczyna właśnie studia we wrocławiu. imprezy są już zapowiedziane, mam także zaklepaną podłogę na nocleg. zobaczymy co z tego wyjdzie.

dziś także piwo, pewnie tylko we trójkę (reszta niech się goni). zobaczymy, czy uda się pojechać do nich w sierpniu. cel wiadomy, ale może i o finał harrego uda mi się zahaczyć w krakowie.

foo fighters - times like these
wasze zdrowie!

sobota, 23 lipca 2011

wrocław nocą

wieczorno-nocne zdjęcia wrocławia.
sky tower, 150 metrów w górę.
kliknij żeby powiększyć.






autor: abe
wszystkie zdjęcia (12): tutaj

czwartek, 21 lipca 2011

muzyka na każdy dzień

tak jak pan armstrong 32 lata temu stawiał swoje pierwsze kroki na nieznanej powierzchni księżyca, tak i ja stawiam pierwsze kroki w swoim nowym projekcie na nieznanych przestrzeniach serwerowych blox.pl: psychomusic.
raz dziennie jedna piosenka ode mnie. metal, techno, rock, pop - wszystko co możliwe i co w danym dniu mi gra :)

bawię się w to kilka dni i przyznaję że mi się podoba. prosty szablon, łatwa obsługa i dużo zapału.

zachęcam serdecznie, może akurat ktoś znajdzie coś dla siebie.

psychomusic.blox.pl (także w linkach po prawej)

niedziela, 17 lipca 2011

powroty part 1

prawie "home sweet home". ale staram się widzieć pozytywy.

tak na świeżo (i bez urazy kogokolwiek): w mieście jest wysyp dup (lasek/lachonów/pięknych kobiet) - totalne zatrzęsienie. jedna za drugą, a za nimi 4 kolejne.

przez powrót do domu powrócił piękny widok z okna i szum brzóz.

przypomniałem sobie co to wspinaczki rowerowe pod prawdziwe góry (nie zapominam też o epickich zjazdach).

zyskałem także pierwszą poważną opaleniznę.

dodatkowo - zaczynam kurs na prawko kategorii b. uważajcie na drogach! :p
powroty part 2:
september 2011

piątek, 15 lipca 2011

goodbye

09.07.11
czas pożegnań.


dziś pomacham mojemu rowerowi. pierwszy raz na studiach miałem swój własny wehikuł, bardzo się cieszę że postawiłem na swoim.

później pożegnam wrocław. będę tęsknił. bardzo. powrót końcem września.

z powrotem do domu żegnam się także z dobrą pogodą. w moich stronach jest dużo mniej słońca i o wiele więcej deszczu. w ciągu 4 lat spędzonych we wrocławiu tylko kilka razy zmuszony byłem do użycia parasola. prawdziwa magia.

pożegnałem także rok akademicki 10/11, pierwszy semestr magisterki. w plecy 1 z 4 matematyk. ale będę miał możliwość zrobienia jej nawet na ostatnim semestrze. będzie dobrze.

stracę także wolność. koniec z siedzeniem do 4 rano, głośnym słuchaniem muzyki, codziennym piciem i wracaniem do domu o dowolnej porze.
co zyskam?
to się okaże.

sobota, 9 lipca 2011

noc, rower, wrocław.

właśnie wróciłem z prawie dwugodzinnej wycieczki po mieście.

ogólnie to banan na gębie :) objeżdżając miasto spotkałem tyyyle ładnych ludzi! ach! och! rynek, słodowa, ogród botaniczny i okolice. te światła odbijające się w odrze, uśmiechnięte grupy istot ludzkich i przyssane do siebie pary.

pedałując klaskałem sobie jak debil jakiś (jazda "bez trzymanki" opanowana na poziomie expert). w drodze powrotnej wały - ciemno całkowicie - to sobie podśpiewywałem. a co!


wrocław jest piękny.


pozdrowienia dla dziewczyny przez którą prawie się wyjebałem :)

aktualnie siedzę sobie z piwkiem, obok wiatrak a z głośników płynie jakiś poprock.

these are the moments that we never will forget

if there's a reason to be happy all the time
than here's to paradise
we found it in our minds

slow kids at play - bonefire

piątek, 8 lipca 2011

ubiór - debata

to firmie powinno zależeć na wyglądzie pracownika, ale chodzi tu raczej o ludzi mających bezpośredni kontakt z klientem/mediami etc.
nie wyobrażam sobie natomiast klepaczy kodu bardzo renomowanej firmy w garniakach podczas 30 stopniowych upałów.

czy przeszkadza nam, kiedy kolega/koleżanka z pracy wygląda jakby przyszła na plaże?
nie

kuchnia polska - debata

z naszej kuchni uwielbiam pierogi, barszcze, gołąbki... ogólnie - jest smaczna i lubię ją.

ale równie dobrze lubię włoską pizzę i pastę, amerykańskie burgery, tureckie kebaby, itp. w każdej kuchni znajdzie się coś wybitnie smacznego. więc czy kuchnia polska może być atrakcyjna dla cudzoziemców? jak najbardziej tak. na tegorocznym openerze coldplay zajadał się barszczem, czyli posmakowało.