wtorek, 15 marca 2011

a job

zadzwoniła dziś mama. okazuje się, że w moim rodzinnym mieście (i okolicach) jest poważny deficyt ludzi z moim wykształceniem i zainteresowaniami - co wprowadziło nas oboje w lekki szok. taki pozytywny.

mamuśka praktycznie świergotała przez telefon. mam zaklepaną rozmowę gdy przyjadę do domu na święta, padły nawet propozycje pracy na długi weekend i wakacje. wypytała nawet o zarobki (cała ona). troszczy się o synia ;]

tak więc plany na wakacje powstały bez mojej większej ingerencji - bardzo mi to odpowiada.
+ będę robił to co lubię
+ nie będę musiał płacić za utrzymanie
+ będę miał swój rower
+ prawdopodobnie zrobię prawo jazdy

vs.

- 3 miesiące mieszkania z rodzicami
- życie w 10-cio krotnie mniejszym mieście (ech, cywilizacja)

żeby było jasne: nie napalam się nie wiadomo jak, bo wiadomo jak w życiu bywa i jacy potrafią być ludzie.
but still, this info made my day.
jestem ciekawy co pomyślę o tej notce, gdy przeczytam ją za dwa miesiące.

sobota, 12 marca 2011

cliche

co jest najważniejsze w naszym ziemskim życiu?

przyjaźń

miłość

braterstwo

nie jakieś tam piksele na ekranie monitora. życie jest jedno, tylko od nas zależy jak je przeżyjemy. ogranicza nas tylko nasza głowa.

nie bójmy się podejmować trudnych decyzji, czasem warto zaryzykować.

otwórzmy nowe rozdziały w naszych życiach. idźmy przez nie odważnie, z nutką szaleństwa i odrobiną rozwagi.

czwartek, 10 marca 2011

z przesłaniem

na cacy tacy...


wiem, że stare i osłuchane, ale bardzo trafne i prawdziwe.

czwartek, 3 marca 2011

march (of the living)

staram się nie pisać gdy jest gorzej, więc chyba już mogę. <br />
problemy były. z przejściem na tryb dzienny. ból głowy, ciągła senność itp. był też lekarz (stara historia z palcami). ale to tyle.<br /><br />
co w domu? a zimno.<br />
brak ogrzewania rekompensuje kolejny słoneczny dzień. a w niedzielę, to nawet na spacerze z mastodonem byłem. lubię wały.<br /><div align="right">
w głowie ciepła, majowa noc.<br /></div>
<br />
na uczelni jest tak so-so. głupia i zła matma. a na dodatek niemiecki. ja! ja! nigdy w życiu nie przypuszczałem, że będę się uczyć tego okropnego języka. no ale. coś trzeba było wziąć, żeby nie zaliczyć zgonu na kolejnych semestrach. na hiszpański i tak nie udałoby się wcisnąć. tłumaczę sobie że odległość, że otwierają rynek pracy, że zarobki. może kiedyś w wielkiej desperacji. może. przecież będą umiał się dogadać. zrozumiem gdy poproszą o kawę :]<br /><div align="right">
3 pączki i piwo. a co!<br />
----------------------------------------------------<br /><br /><div align="left">
dochodzę do siebie. jeszcze kilka dni i będzie dobrze.<br /><div align="right">
<span class="orth">hasta mañana</span>!
</div>
</div>
<div align="center">
<img src="http://mordred.ovh.org/rand14.jpg" alt="" /></div>
</div>