piątek, 31 grudnia 2010

this is

the end.

w końcu we wrocławiu. jebać kraków.

happy new year!


a ty ile dziś wypijesz/łeś?

czwartek, 30 grudnia 2010

2 filmy i 4 pierdoły

jakoś tak na początku grudnia byłem na harrym i jackass 3d.

  • harry potter and the deathly hallows
po początkowej niechęci do serii okazuje się, że byłem na wszystkich częściach przygód znanego maga w kinie. dwie poprzednie części podobały mi się aż za bardzo.
przed częścią siódmą przeczytałem niestety na czacie gildiowym jedną opinię, która później zniekształciła mi odbierany obraz. generalnie film zrobiony jest na bardzo wysokim poziomie - efekty, muzyka, gra aktorska (pamiętamy, że wszystkie oceny są subiektywne) - tak jak można się było spodziewać. a odnośnie akcji - do głosu dochodzi nieszczęsna opinia. przyznaję, że niestety oglądałem film z nastawieniem: ciekawe, czy rzeczywiście te dwie minuty będą takie fascynujące. powtwierdziło się - zdominowały one w całości dwie poprzedzające godziny - co pozostawia (jak dla mnie) duży niesmak.

podsumowując - film na wysokim poziomie, bawiłem się dobrze. twórcom udał się chwyt marketingowy(tak odbieram te dwie nieszczęsne minuty) i zdecydowanie wybiorę się na finał w 3d


  • jackass 3d
johnny knoxville, bam margera i reszta powracają! nie ukrywam, że gdy tylko zobaczyłem trailer - nie mogłem się doczekać premiery filmu. i nie zawiodłem się. szalone i głupie numery doprowadzały mnie niemalże do płaczu. nie chcę robić spoilerów, ale zachęcam gorąco - ogromna dawka śmiechu gwarantowana.





pan ortopeda stwierdził, że czucie do palców wróci samo, ale trzeba na to czasu. kazał przyjść na kontrolę za pół roku. dostałem też pozwolenie na siłownię. hura!

jutro rano bus do krakowa o 8, później pkp do wrocławia. życzę sobie miłej podróży.


//edit
na koniec dwa edidty które nie dają mi spokoju:
1. rmf jest dla mnie najgorszym radiem pod śłońcem - głównie za rmf michael jackson. no wtf.
2. mam nadzieję, że ten jebany chuj, który ukradł mi z pralni koszulkę będzie się smażył w ogniach piekielnych, a potem gnił i dusił się w największych bagnach. żeby go rozjebało! koniec.

poniedziałek, 27 grudnia 2010

in.da.house - dreamin'

do rodziców przyjechałem w czwartek rano. mamuśka gotowała cały dzięń, bo ciotce coś odbiło. w piątek wigilia(dziwna), w sobotę odwiedziny, picie wódki z kuzynem i po wszystkim. wokół dużo rzeczy się wali. pierdoli wręcz. bliska rodzina, sąsiedzi. ale. dzień jest piękny, wyjeżdżam w sylwestra, więc bez smentów.

nie wiem co jest z tym łóżkiem, ale po raz kolejny przyśniły mi się piękne rzeczy.

---------------------------------------------------
byliśmy w krakowie u k. na nowym mieszkaniu. pewnie juwenalia bo upały straszne i męczące, okno otwarte. g. był z dziewczyną, ja - sam. no i oczywiście było po wódce, wszyscy poszli już spać. mnie znowu naszły czarne myśli, chyba nawet płakałem. w przechodnim pokoju spałem sam. czułem się źle, znowu myśląc o tym czego ja chcę, a czego on. o naszych totalnie różnych podejściach do tej niby przyjaźni, że on "nie potrafi być wsparciem". o tym ile mnie kosztują te wyjazdy i cała ta znajomość.
nagle słyszę jak otwierają się drzwi i ktoś szura nogami po panelach. twarz szybko odwróciłem w stronę ściany, wtulając się głęboko w poduszkę. złapał mnie za ramię, wiedział że nie śpię. powiedział, że ona nie chce jeszcze spać w jednym łóżku z facetem. dodał, że nic się nie stało, że rozumie, że między nami jest ok. "śpię u ciebie", po czym zdjął koszulkę i przytulił jak brat. tak jak zawsze tego chciałem. przez krótką chwilę poczułem, że mam kogoś bliskiego, że mnie zaakceptował. po czym odwrócił się plecami i zasnęliśmy.

--------------------------------------
niesamowicie kojący i spokojny sen - od dawna czegoś takiego nie doświadczyłem. obudziłem się i próbowałem zapamiętać jak najwięcej szczegółów, co jak widać nawet się udało. gdyby tylko to była rzeczywistość. usnąłem.
z kolejnych snów pamiętam tylko urywki: pierwszy, był o tym, że znowu mieszkaliśmy razem. akcja drugiego toczyła się u c. w mieszkaniu, a trzeci był jakoś związany z basenem.

po tych świętach znowu muszę się komuś wygadać. znaczy jemu, bo nikomu innemu nie ufam i nikt inny tyle o mnie nie wie. już widzę jego szczęśliwą minę, gdy powiem że "musimy pogadać". ale to temat na inną notkę.

enjoy your dreams.

piątek, 24 grudnia 2010

24.12

spokojnych życzę.


środa, 22 grudnia 2010

o wyglądzie bloga słów kilka

szata graficzna wydawała mi się zbyt mroczna - po kilkudziesięciu godzinach dłubania w kodzie i grafice jestem już praktycznie całkowicie zadowolony z osiągniętego efektu końcowego. zmienione lub odświeżone zostały wszelkie możliwe zakamarki bloga. zachęcam do klikania, może komuś się spodoba.

wykorzystane grafiki pochodzą głównie z okładek płyt. w komentarzach panuje sowa z "diamond eyes" grupy deftones - ale troszkę większa niż na okładce. bardzo ciekawe artworki posiada na swoim koncie zespół mastodon. są kolorowe, pomysłowe i niestandardowe jednocześnie - można je zobaczyć w archiuwm i w księdze gości (obie strony całkowicie zmienione). aby "odmrocznić" stronę główną, będę zamieszczał takie niewielkie, podłużne obrazki - fragmenty różnych zdjęć, okładek i artów. o dłubabiu w htmlu/css nie będę truł, bo tu raczej nie ma o czym.

dlaczego i po co?
najprostsza odpowiedź - lubię ładne rzeczy (ocena jak najbardziej subiektywna), a oglądanie takich różnych bochomazów sprawia mi po prostu przyjemność. mam nadzieję, że i wam przypadnie do gustu (a przynajmniej nie odstraszy) zmieniona trochę szata graficzna i choć trochę umili wasz dzień.

działa na rozdzielczości 1024x768 i w górę.
optymalnie dla 1440x900.
najnowszy stabilny firefox.

poniedziałek, 20 grudnia 2010

po pierwszej minut trzydzieści cztery

siedzę sobie sam w pokoju - to już czwarty dzień. w zasadzie to lepiej żebym siedział na tyłku i nie łaził wydawać kasy. a to wychodzi mi ostatnio nadzwyczaj dobrze. 300zł w ciągu 2dni na ubrania. ale, ale to pierwsze zakupy od... marca? ważne jest to, że jestem zadowolony i że wystarczy mi na bilet do domu. w tym trudnym czasie przed głodem ratuje mnie współlokatorka. a raczej organizowana przez nią wigilia i pozostałości po masie przygotowanego jedzenia, które trzeba zjeść. przecież się nie zmarnuje.
na mieszkaniu cisza i spokój. kot działa w trzech trybach:
a) rozrabia,
b) miauczy,
c) śpi.
mógłbym dodać czwarty - wkurwia, ale zawiera się on w wyżej wymienionych.

-----------------------------------------------------------------------
ciąg dalszy projektu mnie dobija - będę się z tym męczył co najmniej do końca stycznia. jebany monacor. spalić ich siedzibę we wrocławiu! mogę podać koordy z zumi/google earth.

znowu święta, znowu kościół. blee. nie chcę tych świąt. milion pytań, wmuszanie jedzenia, życzenia, mój sztuczny uśmiech i fałszywe zainteresowanie. a o k. i reszcie przyjaciół nawet nie chce mi się wspominać.

----------------------------------------------
lekarz straszy mnie szpitalem. nie dam sobie operować tego łokcia, bo wiadomo co później będzie się działo ze stawem. cuda przy wysiłku, tona tabletek itp. ciekawe do ilu prywatnych będę musiał jeszcze zawitać. ci darmowi mają terminy na luty. bosko.
matka straszy basenem - bo to dobre na kręgosłup będzie. ale. bez siłowni na basen się nie wypuszczam. z resztą, w ogóle mi tam nie spieszno.

----------------------
depressive rock i progressive metal. katatonia i mastodon. chyba zmierzam ku ciemności. a czemu nie. najchętniej położyłbym się na podłodze i na jakimś miłym w dotyku kocu przy kominku i włączył wyżej wymienione. najpierw głośno, potem cicho - do snu. i zapach cynamonu. tak, to mi się marzy. no i żeby plecy nie bolały.


niedziela, 19 grudnia 2010

matulo (debata)

miłość do ciebie miłością jest szczególną.
może nie jest ona obowiązkiem. wydaje mi się jednak, że pomimo najgorszych doświadczeń które mogą spotkać osobę ze strony matki, zawsze pozostanie przynajmniej cień tego uczucia wiążący się z faktem samego urodzenia. danie życia innemu człowiekowi tworzy niesamowitą więź.
matka także inaczej patrzy na owoc swojego życia. w końcu na początku byli jednością, dziecko rozwinęło się w niej.
odnośnie głębokości uczucia - wydaje mi się, że w naszym społeczeństwie jest ogólny problem z wyrażaniem uczuć, więc tak na prawdę nie wiadomo jak bardzo matka czuje. kocha.
bezinteresowność? trudno mi sobie wyobrazić sytuację: kocham, a w zamian coś chcę. możliwe że zbyt dosłownie to odbieram, ale kochać to kochać.

piątek, 10 grudnia 2010

dream on

fioletowy pasek na mojej czapce idealnie pasuje do gigantycznych worów pod oczami. środa - czwartek: 2 godziny snu, czwartek - piątek - 0. a we wcześniejszej części tygodnia: od 3 do 5. ze zmęczenia nie chce mi się już spać. ale. projekty oddane. sprawka oddane. wszystko oddane. wszystko zaliczone.
do końca pozostał już tylko egzamin dyplomowy, ale to pod koniec stycznia. tak, pod koniec stycznia będą do mnie mówić inżynierze. przynajmniej mam taką nadzieję.
czekam tylko na sen. ale nie taki nad biurkiem przerwany po 4 minutach. może się nawet coś przyśni.

marilyn manson is the shit

środa, 1 grudnia 2010

evidence

you're so sudden and sweet
all legs, knuckles, knees
head's blown clean off
your mouth's paid off
fuck me til we know it's unsafe
and we'll paint
over the evidence

marilyn manson – evidence

poniedziałek, 22 listopada 2010

dwa lica ma ta dziewica

przykład:
mamy w grupie takiego pana (pan, bo starszy o 5 lat). faktem jest, że nikt go nie lubi - sam jest sobie winien. wszscy po nim jadą za jego plecami, ale gdy on się pojawia większość przestaje i jest już dla niego "haha","hihihi", kolega, "co tam?" itp. nie mogę tego zrozumieć.
ja też tego kolesia nie trawię, ale jak się pojawia to dla mnie i tak go nie ma, traktuję jak powietrze, nie odzywam się - nie mam ochoty zawracać sobie głowy jego obecnością.
------------------------------------------------------------------------
przykład 2:
współlokator wchodzi do kuchni, robimy obiad. w pewnej chwili zaczyna mówić, jak to greg go wkurwił. że mowiąc kilka zdań na seminarce wyżebrał od prowadzącego zaliczenie. i jak on takich ludzi nienawidzi, jak go denerwują.
następnego dnia pojawiają się wyniki z testu. współlokator i greg dostają tyle samo punktów. nagle stają się najlepszymi kumplami i płaczą że tak mało punktów dostali, i co będzie z oceną z przedmiotu, jak cudownie będą musieli zaliczyć ustny itp itd. gdyby nie zaliczyli, to chyba zaczęliby się przytulać na pocieszenie. no poprostu żygać mi się zachciało i wyszedłem.
---------------------------------------------------

ludzie powinni być konsekwentni. gdy napierdalają na kogoś, mieszają z błotem za plecami to powinni robić to samo w jego obecności, albo przynajmniej ignorować i mieć go w dupie. na przykładzie mojej grupy można stwierdzić, że ~60% ludzi ma conajmniej dwa lica (chyba niedużym problemem będzie dla nich stworzenie kilku więcej). jak tu żyć w takim społeczeńswie? gdzie szczerość, lojalność?

in the mountains

beautiful, dead leaves before snow
year in, year out
in the mountains

if you're having fun, it doesn't matter so
you just carry on, like you always do
you're not special
special enough, to make it ok

wtorek, 16 listopada 2010

kiedy piszę

zawsze jest tak samo. jak są żale, to się chce pisać, wysławiać, wylewać z siebie to co ciąży.
głupia naturo moja, czemu nie zachęcasz do pisania jak wszystko jest cacy i w pięknej czerni (znaczy pozytywnie - rush fuj).
i co, będą smęty?
hmm
no, not again

dziś trochę muzycznie i na dodatek w punktach!
1. korn najlepszm zespołem wszechczasów, a co! deftones, foo fighters, brand new też kopią zady, to jednak korn ma w sobie to coś, i to zdecydowanie więcej tego czegoś niż inni.
2. foo fighters - płyty "the colour and the shape" i "skin and bones" są, mówiąc krótko, niesamowite.
3. teledyski z motywem czerwonej farby "all-over-the-place". deftones - you've seen the butcher i foo fighters - pretender. polecam. zna ktoś jeszcze inne z takim motywem? (o tym co się dzieje w teledysku deftones będę miał sny)

i co jeszcze. lao che zawita do miasta - wypada wpaść i zobaczyć co u chłopaków. a skoro o wizytach mowa, to muszę się pochwalić, że mimo braku kasy byłem w domu rozpusty na saw 3d. nie żałuję. w końcu bilet całe 11zł kosztował. powiedzieć też muszę, że mimo jeszcze większej dziury budżetowej, wybieram się tam znowu na finału część pierwszą. mowa tu o filmie w którym chłopiec ma inicjały jak firma produkująca drukarki. na jakiś maraton także bym się wybrał.

śpijmy do południa, leniuchujmy dniami całymi i niech jedzenie przyjeżdża ciepłe i tanie.


ps. wszystkie linki pochodzą z oficjalnych źródeł. mam także nadzieję że będą wiecznie takie same.



it's me

again

you see beauty, i see pain
you see sky, i see rain
it's me again, it's me again



kto chce napisać za mnie sprawka i projekt inżynierski? kto? kto? kto ?