czwartek, 28 lutego 2013

psychoetry #6 - #9

mocno spóźniona, ale jest - druga część bełkotu 
-----------------------------------------------------------------------

głuchy, świszczący wiatr bawi się ozdobami i światełkami

wszędzie jest biało, na ziemi leży lekki puch
panuje względny spokój

śnieg skrzypi pod nogami, zagłusza odgłosy potworów kryjących się pod czapami śniegu i w grubych choinkach
zaspy służą jako bazy wypadowe

ze zwisających sopli lodu, niczym z zębów jadowych węża, sączą się krople wody
podobnie, jak kły wampira tuż po posiłku ociekają ciepłą jeszcze krwią

wszelkie stwory są trudne do zauważenia, ponieważ śnieg albo sypie prosto w oczy, albo oślepiają cię odbijające się od białej pokrywy promienie słońca



dookoła panują nieprzebyte mgły, przez co krwistoczerwona jarzębina wydaje się lewitować

na ziemi pełno jest kałuż - bagien wypełnionych strachem i potworami czekającymi, by wciągnąć cię w nicość
pod stosami liści zakopane są gnijące ciała ofiar
cuchną


uważać trzeba także na zabójcze, lecące na oślep i z wielką prędkością pociski z kasztanów
to wredne chochliki ciskają nimi gdzie popadnie

wielkie, stare drzewa wolno poruszają sowimi konarami - z każdym ruchem wzbudzając przenikliwy wicher
mocno spóźnione, ale jest. bełkotu część druga.
---------------------------------------------------------------------------------------

w długich i wykrzywionych cieniach kryją się wściekłe bestie


upiory, straszydła, potwory, duchy

upał ułatwia im zadanie, ofiary pchają im się wprost w szpony
na dnie rzek i basenów czyhają na dzieci
skąpo ubrani ludzie chronią się w cieniu
przypadkowe zaśnięcie może się okazać wieczne
rowerzyści jeżdżą krętymi ścieżkami usłanymi śliskimi korzeniami i kamieniami

wszędzie pełno pajęczyn i babiego lata
wielkie ptaszyska latają nad głowami
spośród koron drzew świecą czerwone oczy wiewiórek

niebezpieczne są noce - wygłodniałe bestie mają bardzo mało czasu na ataki w ciemności


wypełzają z ziemi, przebierają się za piękne rośliny i bazie

przyciągają jaskrawymi kolorami kwiatów
otumaniają zapachem akacji, lipy i innych
duchy udają bujne krzewy obrośnięte białymi kwiatami

u nóg wiją się zdradzieckie pnącza

piękny śpiew ptaków zaciąga cię co raz głębiej w nieznane
niewinne pszczółki próbują ukłuć zatrutymi odwłoczkami
motylki odciągają bezbronne dzieci od rodziców

środa, 27 lutego 2013

dzień wolny


siłownia, czasem park wodny.
jakieś pranie i prasowanie.
załatwianie pierdół swoich i znajomych.
muzyka. dużo i w miarę głośno.
coś dobrego do jedzenia na dziś i do pracy.
odliczanie dni do koncertów.
czasem jakiś serial.

miejski zgiełk, lecz bez pośpiechu i stresu.
powoli i starannie.
na moich warunkach.

---------------------------------------

doniczkowa bazylia rośnie i smakuje dobrze. lidlowe oregano niestety musi pójść na straty (sąsiadka nie ogarnęła tematu gdy byłem w krakowie). kupię nowe, bo było nawet smaczniejsze niż brazyliana.

świeże zioła do kanapek i obiadów,
polecam! :D

-------------------------




podróże

chodzą za mną.

w tym roku polskie morze + wypad do holandii lub pragi. cebit mało prawdopodobny.
a może korn w czechach? i jakieś góry we wrześniu/październiku ze starą ekipą?



w przyszłym roku chciałbym barcelonę. oj, chciałbym bardzo.



przemyśleć muszę też sprawę roweru. to że będzie jest pewne, nie wiem jeszcze jaki i kiedy dokładnie.



piątek, 22 lutego 2013

音楽

troszkę o koncertach.
na początek trochę ciężkiego, brutalnego i czasem powolnego metalu: 


gorąco polecam fleshworld. energia miliona dżuli w każdej piosence. postaram się wybrać na przynajmniej 2 gigi.

następnie: desert carnival vol. iii

pójdę w ciemno, lubię dobre niespodzianki.
\m/



wrocławska majówka na słodowej w tym roku wygląda wyjątkowo słabo, ale brodki chyba nie odpuszczę. może jezus maria będzie tego samego dnia (byłoby super).


bardzo ciekawy skład będzie w tym roku na impact festival. korn, mastodon, 30stm (ponoć koncerty są mega). no i klasyki: slayer i rammstein. kto wie. do czerwca jeszcze daleko, a biletów na pewno nie zabraknie.


ursynalia w tym roku zlewam wiadomo czym. ceny z kosmosu (w porównaniu z zeszłym rokiem), a i zespoły specjalnie mi nie leżą.


no a w walentynki ukazały się kolejne open'erowe ogłoszenia. do line-up'u dołączyli: alt-j (!), skunk anansie, modest mouse oraz editors. moi drodzy, będzie grubo.


a na koniec właśnie znalezione wydarzenie: spring break w poznaniu. 12.04, hala nr 2 mtp. hey, borka i kamp! jednego wieczoru? wow!




it's something!

ach, co to był za wtorek.

udało mi się przełamać w pewnej, mało ważnej dziedzinie. wszelkie szczeniackie lęki poszły w odstawkę. czas to był najwyższy, bo osiągały już pokaźne rozmiary.
zrobiłem to raz, potem drugi, a więcej już wkrótce.
cieszę się wielce, uczucie zwycięstwa smakuje niczym muffin z cupcake corner :) [go kraków!]

tak, byłem w krakowie, było mega. ck browar polecam każdemu.

-------------------------------------------
koncerty przeniesione na kwiecień bo eterowi zachciało się remontów. poczekam ten miesiąc.


nowy sposób na życie - spędzać jak najmniej czasu w domu - wychodzi mi całkiem dobrze. widać to po ilości notek i ich zdawkowości.


pozdrawiam z planety wypizgacz 3 (na wzór pewnego wybuchowego kapitana)

wtorek, 19 lutego 2013

środa, 6 lutego 2013

finally

mam odrobinę czasu, który spożytkować mogę na pisanie.

chcę cofnąć się w czasie do wydarzeń z roku 2012. a dokładniej - z końcówki grudnia.

I.
jakoś tak się stało, że w sylwestra wylądowałem po 15 na rynku. trwała próba show przygotowanego przez tvp2. pomyślałem sobie: 'kurwa, przecież ma być hey. poczekam, może się uda".

i udało się.
wyszedł hey, zagrali teksańskiego, sic! i pewien cover.

II.
pewnego razu, jadąc do pracy, podsłuchałem w radio piosenkę. uwaga, będzie lepiej: spodobała mi się bardzo. znalezienie w necie 'ultravox - dancing with tears in my eyes' nie potrwało mi długo. katowałem ją z yt i wrzuty przez kila dobrych dni. (bo to nuta dobra jest)

I. + II.
stoję sobie na tym rynku, gapię się w kaśkę, słucham. nagle jeb.
co?
czy to to?
na pewno?
i kaśka zaczyna: 'daaaaaaancing...'
dafuq!
w tym momencie nie miało dla mnie znaczenia, że pracuję w sylwestra. bo jakie jest prawdopodobieństwo, że spośród milionów piosenek, jeden z moich ulubionych zespołów zagra właśnie tę, właśnie wtedy. na żywo. wersja późniejsza, zarejestrowana przez tvp jest... hmmm, pozostańmy przy tym jest.
próba wyglądała inaczej, no i na żywo brzmienie nieporównywalne (wiadomo).
niespodziewane zamknięcie roku.


przy tej okazji chciałem poruszyć jeszcze jeden wątek.
wielu fanów było niezadowolonych z samego faktu pojawienia się hey na tej imprezie (nie wspominam już wizyty w polsacie i u kuby w.). padały argumenty, że się sprzedają na starość, że występ na jednej scenie ze szpakiem to obciach. no że szmacą się.

a ja nie wiem o co im chodzi. przez wiele lat, gdy tylko tvp nie gardziła kulturą (bo była jedyną stacją) kasia i hey przewinęli się w różnych audycjach wiele razy. nic więc dziwnego, że na 60 lecie tego molocha zagościli i oni.
druga rzecz: (ludzie) narzekają na gówno produkowane w tv, że nie ma czego oglądać. no to kurwa mają w końcu 10 minut hey'a w primetime.
amen.

wracając do samego koncertu: metalowa maryla dała czadu, poszedłbym na koncert :p (w tiviku wyrównali i wyszedł popik). a po występie kayah wzięło mnie na 'kayah i bregović' - stare i dobre.