+ 2 weeks
the lord of lies
the morning star
you had to be set free
opposing sides
your choices are
the negative one and me
i hope you live
to see the day
when your world goes up in flames
dramatyczne, starcze wieczory już za mną.
dowiedziałem się o sobie kilku rzeczy.
wiem jak bardzo jestem spierdolony.
wszystko we mnie wsiąka. przenika przez skórę i zatrzymuje się we flakach.
mięsie.
tv, bliscy, muzyka.
okazuje się, że problemem są moje założenia.
nie, nie są błędne. są kurewsko prawidłowe i ciężkie niemożliwe do obalenia.
więc przez najbliższy czas nie przewiduję polepszenia.
no bourden
kolejna sprawa - zrobiłem najgłupszą możliwą rzecz: zastanawiałem się jak widzą mnie inni. tak na poważnie. jim beam zasugerował pewne rzeczy, przez które zaczynam mieć problem z odróżnianiem miłych gestów od litości. zły jim, zły.
jest kilka rzeczy których żałuję. kilka lat też by się znalazło.
żałuję też że moje życie nie jest jak z filmu, bądź z serialu. no ale kto by nie żałował?
true detective - rust mym mentorem, aczkolwiek nie kupuję samego zakończenia.
the killing - dialog kyle'a i linden + scena zabójstwa. poza skalą, mistrzostwo. tej końcówki można się było spodziewać.
wise - n/c
kolejny problem - alkohol. kolejne godziny w nicości. totalnej i czarnej. 4 ostatnie godziny doby.
po kwietniowym incydencie wydawało się że przystopuję. 'nie pykło'
niech w. czuwa nade mną.
the city is my church
ważna decyzja do końca roku.
z każdym dniem będę przecież starszy i mądrzejszy, więc na 100% podejmę tę właściwą.
doznałem w swoim życiu chyba całej gamy uczuć. nienawiść, zazdrość, megawkurw, zawód, gniew, radość, ekstaza, miłość, zadowolenie... you name it.
ludzie mówią: już nic nie może mnie zaskoczyć. nigdy.
ja natomiast czekam na coś nowego. niech mnie zaskoczy.
a że nie chcę obciążać mojej ojczyzny, umrę dzień przed emeryturą.
the longer the night gets
the darker the shit becomes
colder
heavier
more brutal