od pewnego czasu jestem panem mgr. inż. - tak więc koniec ze studiami. ulga, jednocześnie koniec jakiegoś etapu, koniec (lub bliski koniec) ciekawych znajomości.
byłem na rozmowie w jednej z lepszych firm, z którymi wiążę nadzieje. pracujący tam sąsiad zapewnia że wypadłem bardzo dobrze i w rozmowie odnosi się do mnie, jakbym już tam pracował. problem w tym, że ja sam powoli się w to wkręcam. co zrobię gdy okaże się inaczej? nie wiem.
najdziwniejsze jest to, że uspokaja mnie obecna praca i robienie rzeczy, na które nie mam do końca ochoty. choć ma to jakiś sens, bo w końcu nie mam czasu na myślenie.
po kilkudziesięciu przesłuchaniach 'koi no yokan', odbiłem trochę na tereny crystal castles i calvina harrisa.
so i put my faith in something unknown
i'm living on such sweet nothing
and it's hard to learn
and it's hard to love
when you're giving me such sweet nothing
and it's not enough
to tell me that you care
when, we both know the words are empty air
you give me nothing
nadchodzi wolny weekend. ciekawe dokąd mnie zaprowadzi.
może tu?