środa, 12 stycznia 2011

pure

ciepły, czerwcowy wieczór. lekki wiatr muska policzki, zapach udeptanej trawy unosi się w powietrzu, słońce powoli i dostojnie udaje się na spoczynek.
odczuwasz niesamowite zmęczenie, pot spływa ci po skroniach. padasz z wycieńczenia, lecz jednocześnie czujesz w sobie ogromne, niewyobrażalne wręcz pokłady energii.

gardło szwankuje, trzęsiesz się. jesteś trochę obolały, spragniony i głodny. mimo tego nie odczuwasz przymusu zaspokojenia tych potrzeb, w tym momencie nie chcesz niczego innego. to nie zimno wymusza na całym ciele gęsią skórkę, to nic że koszulka przypomina już bardziej wielką dziurę. to co daje ci siłę, to - dzięki czemu oddychasz, myślisz, czujesz i żyjesz - jest tutaj.

ciało zaczyna odmawiać posłuszeństwa - postanawiasz odpocząć. chłodna ziemia daje wytchnienie nogom, schładza rozgrzane ciało. rozglądasz się do okoła, mózg zapamiętuje każdy szczegół - kolor nieba, kształt obłoków, zazielenione sznurówki, wyraz twarzy najbliższej ci osoby. pragniesz, żeby to trwało wiecznie.

ktoś uprzejmy podaje butelkę. bierzesz ją do ręki, przez chwilę spoglądasz na drżącą taflę wody. źle przełykasz, trochę się krztusisz, obok słyszysz parsknięcie śmiechu. po chwili sam się śmiejesz. do ziemi, do nieba, do tej osoby.
i dobrze już wiecie, że należy kończyć ten odpoczynek. za chwilę czas znowu ruszać. do póki starczy sił, do póki nogi będą niosły, do póki oczy będą prowadziły.






//edit 17.01.2011
pisząc i czytając tę notkę widzę siebie w kilku sytuacjach: odpoczynek w podróży, wspinaczce, w przerwie pomiędzy piosenkami na koncercie. wręcz czuję. za każdym razem gdy ją czytam, wczuwam się w ten moment, używam wyobraźni - mam ciary na całym ciele, zwłaszcza z tym podkładem: http://42.pl/u/2xlq_30stm-kaq-rar2010. ty także spróbuj.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

proszę wybrać 'nazwa / url' by wpisać adres swojej strony