świeży niczym jabłko zerwane prosto z drzewa.
wartki niczym górski strumień.
udał się na spacer. szedł zamyślony, patrząc otępiałym wzrokiem na przejeżdżające obok niego samochody i tramwaje.
rozmyślał nad swoim bytem, o funkcjonowaniu świata i o tym jak życie jest piękne.
myślał o milionach masek zakładanych codziennie przez ludzi, o tysiącach mylnych spojrzeń i setkach zbędnych słów.
o podjętych decyzjach, ich konsekwencjach oraz o podróżach w czasie.
utknął w dziwnej stagnacji i za nic nie mógł się z niej wydostać, mimo wielu wyczerpujących prób. chciał, by ktoś wyrwał go z tego błędnego koła, rozdarł na części - by móc uwolnić swoje wnętrze.
towarzyszył mu ciągły szum ulicy, a natłok myśli przemieszany był z ogromną ilością muzyki.
na moście zwierzynieckim wszystko ucichło.
popatrzył w głęboki błękit.
skoczył.
dzień był słoneczny, niebo bezchmurne i zniewalająco niebieskie. powiewał delikatny, chłodny wiatr. złote liście tańczyły na gałęziach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
proszę wybrać 'nazwa / url' by wpisać adres swojej strony