wtorek, 3 lipca 2012

party hard

na początek lipca - wspomnienie imprez których nie chciałbym zapomnieć.


#1
w jednej z notek wspomniałem, że ostatni wpis na uczelni (przekładany x razy) w środę. no i tym razem był. hura! godzinę później kilka osób z grupy kończyło pisać egzamin z matmy - u największego zjeba spośród prowadzących zajęcia na magisterce.
więc gdy skończyli, poszliśmy na piwo. przekręt. jedno, drugie, i tak dalej.

po symbolicznej wódeczce kilka osób musiało się ulotnić, ale waleczna czwórka postanowiła pokonać gastro w bravo. mieliśmy ochotę na więcej, więc mimo tego że po jedzeniu zostało nas już tylko 3, poszliśmy do biedrony po browara i w pełnym chilloucie wypiliśmy go sobie na schodach. no i dziwnym trafem, z bloku wyszedł znajomy. gadka szmatka, idziemy na browara.
znowu przekręt.
w połowie piwa przyjechał kolejny znajomy, a do stolika obok zasiadł znajomy z liceum. po kilku kolejnych piwach i godzinach stwierdziliśmy z n. że jednak spadamy. była północ, a po 10 godzinach można się zmęczyć. na dobranoc orlen i hotdog.
mhmm, you wish. raczej hotdog i duży desperados. i nocnym do g. pogoda była cudowna, prawie identyczna jak w warszawie rok wcześniej.
nie pamiętam o której wróciłem do domu :)


#2
miała być parapetówa (chłopaki z pokoju obok przenieśli się do stojącej obok chatki). w zasadzie impreza się odbyła, ale ja zmyłem się po pierwszym. nuda, nikt z moich nie mógł przyjechać (choć na ten przykład o 14 jeszcze zapewniał że będzie. chuj ci w twoją wielką dupę r.).
dzwonię więc do n. okazało się, że utknął na słodowej ze starym kumplem - to się pytam czy mogę wpaść. 5 minut później siedzę w tramwaju z 3 browarami.
dodam tylko, że kupiłem je za ostatnią kasę i z groźbą braku jedzenia przez 3 dni. who cares.
dotarłem na miejsce, a tu niespodzianka, bo n. siedział na małej wysepce obok słodowej, gdzie nie można wnosić swojego alkoholu.
taaaaaaaaaa
usiedliśmy sobie obok milfa, rozmawialiśmy i piliśmy. było coś koło 22:00, gorąco, odbicia świateł w rzece, itp. cud natury.
nagle przechodzi obok mnie koleżanka z grupy (chyba powinienem użyć "" przy niej) z kumplem i współlokatorką. znam ich wszystkich, wstałem, mówię cześć. "a cześć, cześć" i poszli. popatrzyłem na n. i mówię, że m. właśnie przeszła i nawet się nie zatrzymała, i że idę do niej.
no cześć m. co tam słychać? blablabla. a ona: blabla, z kim tu siedzisz? a z n. pijemy. serio? nie widziałam go. i długa.
z ich rozmowy dowiedziałem się jak to ona z r. (ponownie - chuj ci w dupę) się bawią, i jak dzwonili do n. żeby wpadł. a on na to, że był wtedy z nami nad rzeką. haha, jej mina.
skończył się mój szacunek dla niej, i dla r. rozumiem, że można kogoś nie lubić. ale żeby na uczelni było ok, a poza już nie (w kategorii kontaktów) - to dla mnie nowość. pogadała i poszła.

znajomy n. dostał smsa. jakaś dupa (daga?) miała po nas przyjechać i zawieść na powstańców. ok. po drodze zajrzeliśmy do 24godzinnego bo żubry.
w mieszkaniu było inaczej niż wszędzie (tak na +). ściany popisane/pomalowane markerami, bajzel itp. na dodatek blancior i balkon. rozmowy o dzieciństwie i muzyce. przy muzyce.
po trzeciej mieliśmy nocny, na przystanku chłopcy przestraszyli jakąś dziewczynę, rzucali się po krzakach. było zabawnie.
dotarliśmy z n. pod galerię. to co kończymy?
nie? setka? ok :D
tak więc znowu setka nad ranem, w dodatku na zewnątrz, pod parasolami. podwale (ulica :p) prawie bez ruchu, a na chodniku jak na otwarciu media martk. ciężko się było przebić.
żul dostał znalezione piwo, do mnie przyczepił się jakiś rycerz kultury i dobrego wychowania. n. mnie podpuścił i wyrzuciłem plastikowy kubek na pustą jezdnię. przestępstwo! :D pośmialiśmy trochę i pod złotą mewę na czisa. n. spłacił wszystkie swoje długi tego wieczora. idąc z kanapkami znowu natknęliśmy się na m.
nara
, nara, niech spierdala.
przeszliśmy się pod galerię i znowu czekamy na nocny. robiło się jasno.
na dobranoc, po wyjściu z autobusu, zrobiłem sobie jeszcze mini spacerek sąsiednią ulicą (było pięknie).
good times

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

proszę wybrać 'nazwa / url' by wpisać adres swojej strony