piątek, 11 lutego 2011

just another week

w piątek dzień pizzy na mieszkaniu. ogólnie wyszło 6 dużych placków na 5 osób i jednego gościa. wchłonęliśmy 4 z nich, nażarliśmy się jak dzikie świnie i poszliśmy spać. 2 placki których nie zmieściliśmy, zjedliśmy w sobotę. mniam. na głowę wyszło 7,50pln. double mniam.

w niedzielę wu-te-ka i goście ze słupska. upojone towarzystwo poszło spać. pokazałem, że mam dobre serce i z jednym z przyjezdnych podzieliłem się... kawałkiem świeżo odkurzanej podłogi, dużym i ciepłym kocem oraz poduszką. mam gest.

w poniedziałek rekrutacja na mgr. - tym razem akustyka. przy skanowaniu zdjęć dostałem lizaczka, a panie przyjmujące dokumenty pracowały nawet po godzinach. pozytywnie.
współlokatorzy (dokładniej 3/5) pojechali na narty/snowboardy (sztachety/parapety) do czech. a niech się wyszaleją! już nie mogę się doczekać opowieści piotrusia pana. normalnie kisiel w gaciach. tak, potrafi mnie zirytować.
a do wieczornego piwa: major payne (szczeniackie wojsko).

w środę wizyta u wujostwa. obiad i kolacja zaliczone, a byłem tylko 3 godziny. udało się nie wziąć niczego na wynos. sukces. poza tym, że dokarmiają mnie na siłę, bardzo ich lubię.
i wcale nie narzekam.

we czwartek podróż do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

proszę wybrać 'nazwa / url' by wpisać adres swojej strony