poniedziałek, 16 maja 2011

story with background made of glass

początek.
urodziny znajomej - tradycyjna, coroczna impreza. mam nadzieję, że w tym roku okaże się być zwykłą domówką. bo przecież nie lubię klubów. nawet mimo zakazu palenia. po alkoholu niechęć ta wzrasta.
"nie ściągajcie butów, zaraz wychodzimy". nie tego się spodziewałem. "na miejscu będzie jeszcze adrian, ania i jakieś jej koleżanki". koleżanki? za to mogę wypić.

pierwsza i druga.
"droga koleżanko ani, miło cię poznać. ładny kolor włosów. i oczu." zarumieniła się delikatnie. usiedliśmy przy osobnym stoliku, rozmawiało się nam dobrze. w zasadzie - czym częściej dłonie były na wysokości ust, tym lepiej.
we'll never miss a party
cause we keep them going constantly
and we'll never have to listen
to anyone about anything

"również nie przepadam za klubami" - cud! ależ czekałem na to zdanie. "to co, zbieramy się!"

trzecia.
mówi, że dziewczynie nie wypada pić idąc ulicą, więc naszą trzecią, wspólną butelkę wypijam praktycznie sam. zabawy w berka w parku, odpoczynki na ławeczkach. zaczynam mieć problemy z utrzymaniem pionu, ale wciąż mogę się śmiać. do rozpuku. usiłuję zrobić bukiet z pierwszych, opadłych liści zwiastujących jesień.
you and me were kings over the parkway tonight
and tonight will go on forever while we
walk around this town like we own the streets

czwarta.
a w zasadzie to, co po niej zostało. leżę. łóżko, liście, pościel. jeszcze żyję. po pokoju snują się spokojne, psychodeliczne rytmy. serce bije jak oszalałe, krew buzuje w ciele, wydaje się osiągać prędkość światła. nie mogę podnieść głowy, ręce są niewyobrażalnie ciężkie, powieki jakby zszyte. nie wiem co się dzieje. czy to ty, czy muzyka? udaje mi się dostrzec wiszące na krześle moje spodnie i twoją czarną bluzkę. oczy zamykają się na dobre. czuję tylko twój zapach i niebiańską lekkość. co robisz? nie obchodzi mnie to, przecież nie protestuję. nie przestawaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

proszę wybrać 'nazwa / url' by wpisać adres swojej strony